Recenzja filmu

Głupi i głupszy bardziej (2014)
Bobby Farrelly
Peter Farrelly
Jim Carrey
Jeff Daniels

Tuman Show

Choć dopisek w tytule sugeruje, że twórcy przykręcą komediową śrubę, temperatura żartów ma tę samą co dwie dekady temu amplitudę. W myśl zasady "nic co ludzkie, nie jest mi obce" Farrelly
Skok na kasę? Raczej na główkę, wprost do osuszonego basenu. Na papierze pomysł kontynuacji "Głupiego i głupszego" musiał pachnieć samobójstwem. Za kamerą duet, który od ponad dekady przeżywa permanentną obniżkę formy. Przed – para podtatusiałych jegomościów, z których pierwszy od dawna usycha w komediowym repertuarze, a drugi kojarzy się dziś raczej z inteligentną telewizją dla dorosłych ("Newsroom") niż z mało wyszukaną farsą. Jeśli dodamy do tego spowijającą pierwszą część gęstą mgiełkę nostalgii, szanse powodzenia sequela u widzów wydają się równie wysokie co IQ tytułowych bohaterów. Bracia Farrelly dowodzą jednak, że cuda się zdarzają: sequel o przygodach wesołych tępaków wydaje się niemal równie dobry co oryginał.



Jeśli prawdą jest, że mądrość przychodzi do nas z wiekiem, w przypadku Harry'ego i Lloyda ktoś ewidentnie pomylił adresy. Głupi i głupszy wracają na ekran skutecznie zaimpregnowani na upływ czasu i napływ refleksji. Niedojrzali jak niedojrzały może być 12-latek przeglądający z wypiekami wujkowe świerszczyki, rozkochani w rubasznych żartach panowie dumnie kroczą fabularną ścieżką wydeptaną w oryginale. Znów czeka ich podróż przez cały kraj. Kolejny raz na końcu trasy spotkają piękną dziewczynę, której będą musieli dostarczyć tajemniczą przesyłkę. Wreszcie w trakcie licznych zawirowań na szwank zostanie wystawiona męska przyjaźń.

Ten film warto było nakręcić choćby po to, by znów podziwiać Jima Carreya czerpiącego frajdę z błazeńskich szarży.  Z fryzurą "na garnek" i prześwitem między zębami komik przypomina lemura po kokainie. Jego obłąkany język ciała jest równie zabawny co one-linery, którymi sypie jak z pistoletu maszynowego. Grający na niższych tonach Daniels idealnie uzupełnia zapalczywego kolegę, przydając ekranowej głupocie poczciwości. Dookoła pary imbecyli orbitują postaci nakreślone krechą o grubości pancernej brzozy: prowadząca zakład pogrzebowy stara miłość (Kathleen Turner), wydekoltowana zła macocha (Laurie Holden), duet zabójczych braci-bliźniaków (Rob Riggle), wreszcie pierwsza w serii kobieta (Rachel Melvin), której zwoje mózgowe pracują w tempie podobnym do bohaterów.



Choć dopisek w tytule sugeruje, że twórcy przykręcą komediową śrubę, żarty mają tę samą temperaturę co dwie dekady temu. W myśl zasady "nic co ludzkie, nie jest mi obce" Farrelly mieszają kloaczne gagi z czarnym jak węgiel dowcipem, przyprawiając całość szczyptą szlachetnego pure-nonsensu. Absurdalne poczucie humoru braci najlepiej oddaje pomysł, by czołową gwiazdę młodego pokolenia (a prywatnie wielką fankę "Głupiego i głupszego") zatrudnić w jednym z najbardziej zakamuflowanych epizodów w dziejach kina. Podobnych pomysłów "od czapy" znajdziecie w komedii Farrellych na pęczki. W przypadku tego filmu przysłowie nie kłamie: głupota nie boli.
1 10
Moja ocena:
6
Zastępca redaktora naczelnego Filmwebu. Stały współpracownik radiowej Czwórki. O kinie opowiada regularnie także w TVN, TVN24, Polsacie i Polsacie News. Autor oraz współgospodarz cyklu "Movie się",... przejdź do profilu
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
W dwudziestą rocznicę premiery filmu o półgłówkach producenci organizują skok na bank. Desperackie... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones